Miód malinowy brzmi jak coś, co można zrobić w domu – wystarczy zmieszać dwa różne przetwory, prawda? No właśnie nie. Prawdziwy miód malinowy to coś znacznie rzadszego i bardziej wyjątkowego. Jest efektem precyzyjnej pracy pszczół i bardzo konkretnego planowania przez pszczelarzy. W Polsce wciąż uchodzi za ciekawostkę, ale z roku na rok zyskuje więcej uznania wśród smakoszy. Nie tylko dlatego, że pachnie owocami lata. 

Jak powstaje miód malinowy?

Miód malinowy to nie żadna prosta mieszanka, jak myśli wiele osób. To czysty miód nektarowy, który pszczoły produkują, zbierając nektar wyłącznie (lub prawie wyłącznie) z kwiatów malin. I tu zaczynają się schody – bo maliny kwitną bardzo krótko, mniej więcej od połowy maja do czerwca, i to tylko wtedy, kiedy pogoda sprzyja. Żeby powstał dobry miód malinowy, pszczelarz musi postawić ule blisko plantacji malin lub dzikich krzewów i zrobić to w idealnym momencie.

Zbiór też trzeba przeprowadzić szybko – zanim pszczoły zdążą „rozcieńczyć” miód nektarem z innych kwiatów. Dlatego prawdziwy miód malinowy to rzadkość. Nie zawsze się udaje i nie wszyscy pszczelarze mają na niego warunki.

Jak wygląda i pachnie miód malinowy?

Na pierwszy rzut oka nie zawsze da się go odróżnić od innych miodów. Płynny ma jasną, słomkowożółtą barwę, a po skrystalizowaniu staje się kremowy. Zaskakuje jednak zapachem. Jeśli zamkniesz oczy, poczujesz delikatną nutę świeżych malinowych liści i kwiatów. Nie jest słodki jak sok owocowy – raczej bardziej ziołowy, lekko kwaskowy, czasem z domieszką zapachu zieleni po deszczu. Smak jest subtelny, nieprzytłaczający – co czyni go idealnym dodatkiem nie tylko do słodkości, ale też do wytrawnych dań.

Dzięki temu, że nie dominuje, a raczej dopełnia smak, bardzo łatwo go polubić. Nawet ci, którzy twierdzą, że nie lubią miodu, często się do niego przekonują. Jest delikatniejszy niż gryczany, mniej perfumowany niż lipowy i zdecydowanie mniej słodki niż rzepakowy.

Do czego najlepiej pasuje miód malinowy?

Jeśli masz słoik prawdziwego miodu malinowego, nie chowaj go na czarną godzinę, ale używaj świadomie. Dzięki swojej łagodności sprawdza się w wielu przepisach, w których inne miody byłyby zbyt nachalne. Wykorzystaj go na przykład do:

  • pieczywa – zamiast dżemu. Jego konsystencja po krystalizacji idealnie nadaje się do smarowania. Z kromką świeżego chleba albo bagietką robi całą robotę i nie potrzebuje dodatków.
  • sosów sałatkowych – świetnie łączy się z musztardą, oliwą i octem jabłkowym. Nadaje dressingowi lekko słodki, ale zbalansowany charakter.
  • mięs – nie wszyscy o tym wiedzą, ale miód malinowy nadaje się jako składnik marynaty do drobiu, zwłaszcza kurczaka i indyka. Można też dodać go na koniec pieczenia jako glazurę.
  • deserów – pasuje zwłaszcza do kompozycji z białym serem i jogurtem oraz do panna cotty. Można nim polać lody waniliowe, ale najlepiej komponuje się z lekkimi smakami – nie przytłacza, tylko wzbogaca.

Unikaj natomiast dodawania go do mocno gorących potraw – traci wtedy swoje aromatyczne właściwości i staje się zwykłym słodzikiem. Lepiej dodać go na koniec lub do lekko przestudzonych dań.