Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego amerykańscy producenci słodyczy wzięli na warsztat akurat korniszony. Wyglądają śmiesznie, dziwnie smakują (ni to słodko, ni to kwaśno), a zestawienie ich z uwielbianymi przez wszystkich cukierkami jest na tyle kontrowersyjne, że klienci chwycą za opakowanie choćby dla samego eksperymentu.
Tak też dałam skusić się i ja. Czuję się jednak trochę oszukana. Polska etykieta żelków obiecuje coś innego niż znajdziesz w torebce. Smak zaskoczył, ale niekoniecznie w taki sposób, jaki można by się spodziewać. Niczego nie żałuję, jak śpiewała Édith Piaf, ale krytycznych uwag mi nie zabrakło.
Żelki-korniszony – pierwsze wrażenia
Przede wszystkim zwróciłam uwagę na doklejoną polską etykietę, która głosi: „żelki z płynnym nadzieniem o smaku kiszonego ogórka". To mnie naprawdę zdziwiło, bo takie przetwory są popularne głównie w kuchni Europy Środkowo-Wschodniej. Czyżby świat zachwycił się makaronem Igi Świątek na tyle, że zaczął poszukiwać innych oryginalnych polskich receptur?
Szybko okazało się, że to tłumaczenie na wyrost. Chodzi po prostu o pikle, czyli korniszony z octu. Takie smaki w cukierkach są o wiele bardziej zrozumiałe, bo, jak wiadomo, ogórki konserwowe, w przeciwieństwie do tych kiszonych, są słodkawe.
Fot. Redakcja MojeGotowanie.pl
Po otwarciu z torebki wyłaniają się indywidualne, przezroczyste opakowania, każdy żelek oddzielnie. I tutaj miłe zaskoczenie. Ogóreczki naprawdę wyglądają jak korniszony, a ponieważ są pozamykane osobno, nie lepią się do siebie, więc wyglądają całkiem apetycznie i ładnie się błyszczą. Mają nawet charakterystyczne wypustki i są lekko zagięte. Z daleka naprawdę można je pomylić z niewielkim ogórkiem ze słoika.
Niestety od razu odepchnął mnie zapach cukierków. Nie spodziewałam się oczywiście, że poczuję czosnek i gorczycę, ale myślałam, że woń będzie kwaśna. Zamiast tego z opakowania od razu po otwarciu unosi się intensywny, bardzo słodki zapach, kojarzący się przede wszystkim ze sztucznymi aromatami.
Fot. Redakcja MojeGotowanie.pl
Jak smakują żelki w kształcie ogórków konserwowych?
Po wzięciu ogóreczka do ręki czar od razu pryska. Żelek jest bardzo miękki, kojarzy się ze źle zakonserwowanym korniszonem, który zamienił się w kapeć. Dalej wyczuwam tylko landrynkowy zapach. W środku cukierka przelewa się płyn, który, jak obiecuje producent, ma być eksplozją smaku pikli. Czy rzeczywiście?
Jako zdeklarowana miłośniczka kwaśnej gumy Center Shock być może mam wygórowane oczekiwania i „sprane" ślinianki, ale żelki-korniszony w ogóle nie wydały mi się kwaśne. Przeważa w nich słodki smak, a kwaskowe nuty raczej przywodzą na myśl zwykły sok z cytryny. Czuć w tym dużo sztucznych smaków, żelki niestety mają bardzo niewiele wspólnego z ogórkami konserwowymi.
Czy warto kupić to dziwadełko od amerykańskiego producenta?
Dla zabawy – jak najbardziej. Dla smaku? Niekoniecznie. Jedyny powód, dla którego warto kupić żelki-korniszony, to ich wygląd. Są naprawdę urocze i można komuś z łatwością wkręcić, że to prawdziwe pikle. Producent obiecuje, że sok wytryskuje z ogórków, więc wyobrażałam sobie, że otoczka cukierka będzie stawiać opór pod zębami, aż w końcu uwolni płynne wnętrze. W rzeczywistości całość jest po prostu miękka i brakuje w niej apetycznego kontrastu konsystencji.
Zniechęca też cena. Opakowanie 72 g kosztuje 16,90 zł. Można kupić raz z ciekawości, ale to wszystko. Słodycze nie są ogólnie dostępne. Póki co nie można ich dostać w Biedronce czy Lidlu, znajdziesz je za to w specjalistycznych sklepach z produktami kuchni świata w większych miastach.

















