Znajoma kasjerka z mojej osiedlowej Biedronki już nie dziwi się, gdy widzi na taśmie kolejne charakterystyczne sprasowane opakowanie z zieloną etykietą. Sama poleciłam jej te kluseczki, bo wiem, że ma w domu nastolatka, który czasem gotuje sobie sam, z różnymi efektami. To bardzo dobra, budżetowa propozycja, gdy idziesz na popołudnie do pracy, a w domu dla pozostałych bliskich akurat nie ma żadnego obiadu. Pizza na dowóz kosztuje jakieś 10 razy więcej, co w skali miesiąca daje ogromne wydatki. Jeśli chcesz koniecznie zjeść po włosku, zdecyduj się na te kluski. Nawet członkowie rodziny, którzy na co dzień stronią od garnków, przygotują sobie taki obiad od A do Z. Mam na te kluski kilka szybkich i prostych patentów.
Gnocchi GustoBello - pewniak wśród gotowych klusek
Na większych zakupach zawsze idę na dział z makaronami, bo tam zwykle można znaleźć te kluski. Czasami też trafiają się w lodówkach, tuż obok gotowych pierogów. Kosztują 4,79 za opakowanie 500 g - chodzi o te mniejsze i bardziej podłużne. W ofercie są też większe, gładkie i bardziej okrągłe gnocchi tej marki, ale moim zdaniem mniejsze są lepsze i wygodniejsze w jedzeniu. Dzięki żłobieniom na wierzchu (jak od widelca włoskiej nonny), lepiej łapią i zatrzymują sos. Gnocchi ziemniaczane GustoBello marki własnej Biedronki produkowane są we Włoszech na zlecenie sklepu. W ofercie marki są też świetne sosy pomidorowe w podłużnym, wysokim słoiku - pasują do klusek jak ulał.
Redakcja MojeGotowanie.pl Zdjęcie własne
Skład kluseczek jest bardzo prosty, tu nie ma miejsca na kombinacje:
- purée ziemniaczane (woda i płatki ziemniaczane - 70%)
- mąka pszenna
- aromaty naturalne
- sól
- regulator kwasowości (kwas mlekowy)
- substancja konserwująca (kwas sorbowy - E200, naturalny związek organiczny, który zapobiega psuciu się produktu)
- mąka ryżowa - przypuszczam, że dla lepszej konsystencji (w tym miękkości)
Redakcja MojeGotowanie.pl Zdjęcie własne
W opakowaniu jest 500 g - 2 mniejsze porcje lub 1 solidna dla głodomora. 250 g klusek ziemniaczanych bez dodatków zawiera 420 kcal. A z dodatkami i sposobami przygotowania tutaj można poszaleć. Po odpowiednim podgrzaniu mają konsystencję dobrze zrobionych klusek śląskich - lekko gumiastą, ale mięciutką.
Jak przygotowuję gnocchi z Biedronki? Wersja gotowana
Konkretne sposoby zależą od czasu, jakim dysponuję. Jeśli mam chwilę dłużej, robię je zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Zagotowuję gar osolonej wody, wrzucam na wrzątek i po wypłynięciu gotuję przez 2 minuty, a następnie odcedzam i mieszam na szybko z odrobiną pesto i kawałkami szynki. Podczas mieszania szynka i sos bazyliowy złapią właściwą temperaturę. Szynkę wyjmuję z lodówki chwilę wcześniej. Całość posypuję tartym serem i zajadam. Kluseczki są niewielkie - nieco większe niż tortellini, na 1 kęs. Można je więc po ugotowaniu i wystudzeniu potraktować również jako dodatek do sałatki - i zastąpić nimi tortellini.
Zdarza mi się też wyjąć z lodówki resztki sosu z poprzedniego obiadu - pieczeniowego, grzybowego, pieczarkowego, gulaszowego lub bolognese i wrzucić do niego kluski prosto z opakowania, już bez wcześniejszego podgotowywania we wrzątku. Kluski złapią temperaturę od podgrzewającego się sosu. Trzymam w ten sposób wszystko na patelni na niewielkim gazie, od czasu do czasu mieszając i po chwili (po ok. 6-7 minutach) mam pełny obiad. Włoskie gnocchi z Biedronki zaskakująco dobrze radzą sobie też w azjatyckim towarzystwie. Ostatnio kupiłam przez internet sos koreański gochujang. Rozcieńczam go wodą i 1 łyżką oleju, przekładam na patelnię, podgrzewam, obtaczam w nim kluski ziemniaczane i są tak samo pyszne, jak oryginalne tteokbokki - modne ostatnio kluski ryżowe.
Kluski w wersji z piekarnika i prosto z patelni - palce lizać
Gnocchi z Biedronki nadają się też do zapiekania - to wersja obiadu, na którą trzeba chwilę dłużej poczekać, ale warto. Najpierw mieszam pomidorki koktajlowe z oliwą, pieprzem, solą i kilkoma ząbkami czosnku i zapiekam ok. 20 minut. Następnie dodaję na blaszkę kluski (bez wcześniejszego gotowania), mieszam je z zawartością blaszki (sokiem z pomidorów i oliwy, który powstał) podpiekam kolejne 15 minut, w temp. 180 st. C. Pod koniec obsypuję tartą mozzarellą, porwaną bazylią i podaję prosto z blaszki.
Moim ulubionym pomysłem na te kluski jest jednak wersja podsmażana. Rozgrzewam na patelni masło z odrobiną oliwy. Tłuszczu powinno być sporo. Wrzucam na rozgrzany tłuszcz kluski prosto z opakowania i smażę, jednocześnie od czasu do czasu mieszając. Gdy zrobią się już rumiane z obu stron, zmniejszam moc palnika do minimum, wciskam na patelnię 2 ząbki czosnku, doprawiam solą, pieprzem i tartym parmezanem. Mieszam wszystko razem i przesmażam jeszcze przez ok. 2 minuty. Na kluseczkach zrobi się apetyczna, chrupiąca skorupka, środek zostanie miękki. Dzielę na porcje, posypuję jeszcze odrobinką sera i świeżymi ziołami. W zależności od tego, co mam w domu, siekam natkę pietruszki, tymianek, oregano, lub szałwię - też świetnie będzie pasować. Dobrze też wrzucić kilka jej listków na patelnię wcześniej i zaromatyzować ziołami smażone masło. Proste, ale z fantazją i pyszne.
















