Warzyw i innych produktów, które można jeść na surowo, choć nie robią takiego wrażenia, jest całkiem sporo. Pamiętam, jakim kulinarnym odkryciem był dla mnie smak surowego kalafiora (lekko siarkowy i pikantny) oraz pieczarek. Lubię je sobie czasem pokroić w plasterki na kanapkę. Na surowo można też zjeść nawet dynię - po starciu we wiórki - jako składnik surówki.
Ale bób? On nieodłącznie kojarzy się z garnkiem lub obróbką na patelni. Mało kto porywa się na jedzenie go na surowo. Moja mama wręcz mnie przed nim ostrzegała, mówiąc, że „stanie mi na żołądku”.
Dlaczego warto jeść bób?
Do kupienia woreczka bobu nikogo specjalnie nie trzeba w Polsce namawiać. I bardzo dobrze. Zawiera mnóstwo białka i błonnika, a więc jest bardzo sycący. Ma też sporo żelaza i potasu oraz magnezu, wapnia i fosforu.
Młody bób najlepiej jeść razem ze skórką - nie przeszkadza ona w jedzeniu, szybko mięknie i przyjemnie chrupie. Skórka to nie tylko dodatkowy smak i chrupkość, ale też dobre źródło błonnika. Jeśli bób jest jeszcze świeży i miękki, nawet nie myślę o obieraniu. Szkoda marnować to, co najlepsze.
Czy można jeść surowy bób? Oto cała prawda
Jeśli chodzi o skórki, wszystko jasne, ale czy można jeść bób na surowo? Młodziutki bób ma słodki, przyjemny smak, a jego skórka przyjemnie chrupie. Powinien on być jednak jasnozielony, jędrny, świeży i mieć jak najmniejsze ziarna. Wtedy możesz zjeść go prosto ze strączka - jak zielony groszek.
Na moim lokalnym bazarku często bób na bieżąco obierają dzieci rolników, którzy wystawiają swoje produkty. Wcześniej trzeba go jednak dokładnie umyć. Wcale nie potrzeba garnka z wrzątkiem ani patelni, by cieszyć się jego smakiem.
Kiedy trafię na nieco starszy bób, ze skórką bardziej zgrubiałą, wtedy ją po prostu obieram. Nie polecam jeść tych szarych, twardych i mączystych ziaren. Nie dość, że smak już nie ten, to skórka robi się gumowata i trudna do przegryzienia. A gdy mam zamrożony bób z poprzedniego sezonu, rozmrażam go i też czasem sięgam po niego na surowo - nie traci wtedy tak wiele smaku, jak można by się obawiać.
Jak wykorzystać surowy bób w kuchni?
Nie zawsze trzeba traktować bób jak przekąskę solo. Czasem wrzucam kilka świeżych, surowych ziaren do kanapki z masłem, pomidorem i solą. Robi fajną robotę, bo wprowadza lekko orzechowy posmak i chrupkość.
Dodaję go też do sałatek. Niekoniecznie w ogromnych ilościach, raczej jako zielony akcent, który nieco zaskakuje. Gdy mam więcej czasu, blenduję go z innymi składnikami na gęstą pastę lub dip. Zaskakująco dobrze łączy się z czosnkiem, ziołami, oliwą i odrobiną cytryny - wychodzi coś w stylu hummusu, ale bardziej świeżego, zielonego. Czasem miksuję go z jogurtem i koperkiem i robię sobie taki zielony sos do pieczywa.
Bób po rozmrożeniu też potrafi zaskoczyć. Nie mówię o tym rozgotowanym, który był kiedyś w zupie, tylko o świeżym, który zamroziłam w całości i rozmrażam na surowo. Wrzucam go do koktajlu warzywnego, takiego z ogórkiem, selerem naciowym i sokiem z cytryny - bób nadaje mu delikatną, orzechową nutę.
Nie twierdzę jednak, że masz od razu przestać gotować bób. Sama nadal najczęściej jem go klasycznie, z masłem i solą. Ale jeśli trafi ci się świeża partia, warto spróbować choć kilku ziaren na surowo. Zwłaszcza że bób w takiej wersji daje się łatwo przemycić do kanapek, sałatek czy past. A mama? Jej nie przetłumaczę i nie przekonam, ale i tak warto skubnąć choć 1 ziarenko na surowo.
















