Gdy jako młoda dziewczyna uparłam się, że przygotuję świąteczny schab sama, wujek Zenek dał mi radę, którą stosuję do dziś. I za każdym razem mięso wychodzi tak miękkie, że wręcz można kroić je widelcem. Wujkowy patent to prawdziwy hit, a wszystko dlatego, że dawniej wuj był cenionym masarzem. Na mięsie naprawdę zna się jak nikt inny. Jego trik jest prosty: najpierw wymocz schab w kawie zbożowej. Nie w mleku, nawet nie w herbacie, choć to też świetna metoda. Wujek zawsze mówił: „Zbożówka to najlepszy naturalny zmiękczacz, a do tego barwi mięso na piękny kolor”. I miał absolutną rację.

Kawa zbożowa ma delikatne, prażone nuty, które cudownie współgrają ze smakiem wieprzowiny. Jej garbniki i naturalne związki działają jak subtelna marynata, czyli rozluźniają włókna, dzięki czemu schab po upieczeniu jest mięciutki, soczysty i aromatyczny. Dodatkowo napar podkreśla kolor mięsa, nadając mu apetyczny, złoto-bursztynowy odcień. Efekt jest podobny do marynowania w mocnej czarnej herbacie, ale smak zbożówki jest łagodniejszy i bardziej „domowy”. Dla świątecznego schabu wprost idealny.

Trik z kawą zbożową

Najpierw parzę mocny napar kawy zbożowej, czyli około 1,5-2 litrów. Napój musi być wyrazisty, ciemny i pachnący. Dodaję do niego kilka ziaren pieprzu, liście laurowe, ziele angielskie i 3-4 ząbki czosnku. Po ostudzeniu wkładam do środka cały kilogramowy kawałek schabu. Mięso marynuje się co najmniej całą noc, a jeśli mam więcej czasu to nawet 24 godziny. Im dłużej stoi w zbożówce, tym bardziej staje się miękkie i soczyste. Następnego dnia wyjmuję schab z marynaty, osuszam i nacieram solą, pieprzem -  tak jak wujek mnie nauczył. Dzięki temu po pieczeniu tworzy się piękna, aromatyczna skórka.

Jak piec schab, by był soczysty?

Schab zawsze zaczynam piec w wysokiej temperaturze, około 230°C przez 20 minut, żeby zamknąć pory mięsa. Potem zmniejszam do 200°C i piekę jeszcze około 40 minut. Po wyjęciu z piekarnika zostawiam go w środku na 15 minut, nie otwierając drzwiczek. To pozwala sokom spokojnie się „ułożyć”. No a efekt? Schab jest tak delikatny, że można go kroić widelcem. Żadnej suchości, żadnej gumy, tylko miękkość i aromat.

Dlaczego warto spróbować metody od wujka Zenka? Bo działa zawsze. Kawa zbożowa jest tania, dostępna i niezwykle skuteczna jako baza do marynaty. Dzięki niej schab nie wysycha, nabiera głębokiego smaku, ma piękny kolor, jest miękki jak masełko. Odkąd stosuję ten sposób, mój świąteczny schab znika jako pierwszy ze stołu, a wujek Zenek zawsze uśmiecha się pod wąsem, mówiąc: „Mówiłem, dziewczyno, zbożówka czyni cuda”.