Są takie słodycze, które nierozerwalnie kojarzą się z PRL-em i z latami 90-tymi. Nawet gdy okazuje się, że nie są towarem wielce deficytowym i można je kupić nie tylko w małym osiedlowym sklepiku, w którym zatrzymał się czas, ale też w większym supermarkecie. Tak mam na przykład z sezamkami, irysami czy pastylkami pudrowymi. Za każdym razem, gdy je widzę, czuję przypływ nostalgii i rozrzewnienie, bo wiem, że mimo że są dostępne, często przegrywają z modnymi słodyczami reklamowanymi przez młodzieńcze gwiazdy. Tym razem stanęłam w Lidlu jak wryta na widok paczuszki z kolorowymi cukiereczkami, na których można było połamać zęby, a i tak prawie każdy oddałby za nie całą szczękę.
Kamyki – smak dzieciństwa
Każdy miał w domu rodzinnym szafkę przeznaczoną na słodycze. To była prawdziwa skarbnica, pilnie strzeżona przez rodziców. Co ciekawe, u mnie nie znajdowała się wcale w kuchni, a w salonie, gdzie trudniej było podkraść się niezauważonym. Pamiętam, że często leżały w niej krówki, galaretki, landrynki, sezamki, rodzynki w czekoladzie i właśnie słynne kamyki.
Nazwa tych cukierków jest całkowicie zasłużona – miały nieregularne kształty podobne do kruszywa, które można znaleźć na drogach i były dość twarde, w przeciwieństwie do innych dzisiejszych drażetek orzechowych. To dlatego, że nie były oblane chrupką czekoladą, a dość grubą warstwą kolorowego lukru. Gdy długo poleżały w szafce, robiły się jeszcze twardsze, więc trzymało się je przez jakiś czas w ustach, a dopiero potem ryzykowało kęs. W środku kryły orzechy arachidowe, które były miłym niespodzianką po przebiciu się przez nieustępliwą słodką skorupkę.
Chociaż były kolorowe, w niczym nie przypominały dzisiejszych intensywnie barwionych słodyczy. Można poznać je od razu, bo mają charakterystyczną, lekko wyblakłą i niejednolitą polewę, która przypomina naturalne skalne żłobienia. Dlatego od razu przyciągnęły mój wzrok w Lidlu, wiedziałam po jednej „nutce", że to nie żadne m&m.
Gdzie można kupić kamyki?
Z dzieciństwa kojarzę przede wszystkim kamyki Jutrzenki, czyli przedsiębiorstwa spożywczego, którego początki sięgają pierwszej połowy XX wieku. Jego wyroby, takie jak draże chińskie, znane były powszechnie dzieciom lat 90-tych. Ale wiem, że kamyki niegdyś produkowała też na przykład Skawa, czyli równie wiekowa firma z Wadowic, która wprowadziła na rynek słynne draże kokosowe korsarze. Dziś w wybranych sklepach także można kupić ich kamyki.
Okazuje się jednak, że to cukierki o wiele bardziej dostępne, niż mogłoby się wydawać sentymentalnemu millenialsowi. Rzeczywiście można je wyhaczyć w Lidlu, choć nie jest to produkt Jutrzenki, a marki Mister Choc. Chwali się naturalnymi barwnikami, brakiem konserwantów i rodzinną porcją XXL (250 g) za 4,99 zł.
Kamyki różnych producentów można znaleźć także w Carrefourze i Auchan. Warto poeksperymentować i zobaczyć, którym najbliżej do oryginału z PRL.
Fot. Redakcja MojeGotowanie.pl
Sentymentalne słodycze z PRL-u
Co jeszcze często wspominamy jako dzieci dorastające w latach 80. i 90.? Mimo skromnych zasobów spożywki w tamtych czasach, lista jest zaskakująco obszerna. Dla wielu smak dawnych lat to między innymi:
- ciepłe lody – czyli bita śmietana w wafelku oblana czekoladą. Do dziś można je spotkać w niektórych sklepach osiedlowych.
- blok czekoladowy – nie do kupienia w sklepie, ale przyrządzany przez wiele mam jako substytut niedostępnej czekolady. Dziś zalicza pewien comeback i pojawia się w wielu domach obok wypieków.
- cukierki irysy – mleczne, klejące się do zębów, przypominające nieco krówki, dziś rzadziej spotykane, ale ciągle można je kupić na wagę, dla wielu to jeden z polskich skarbów.
- landrynki – w kryształowej misie u każdej szanującej się babci.
To tylko niektóre ze słodyczy, które każdy wspomina na dziś. Na listę można wciągnąć także delicje szampańskie, andruty, gumy kulki, oranżadę w proszku, tubki mleka skondensowanego i wiele innych.

















