Przerabiałam problem z suchym schabem wiele razy, dopóki moja chrześnica - uczennica technikum gastronomicznego - nie pokazała mi prostego triku, który zmienia wszystko. Od tamtej pory mój schab zawsze wychodzi idealny, a sekret tkwi we… wrzątku.

Wrzątek przed pieczeniem? Tak!

Brzmi dziwnie, ale to naprawdę działa. Wystarczy zalać surowy schab wrzątkiem tuż przed pieczeniem. Nie chodzi o gotowanie, tylko o szybkie polanie mięsa gorącą wodą z czajnika.
Pod wpływem temperatury włókna mięśniowe momentalnie się „zamykają”, tworząc na powierzchni delikatną warstwę ochronną. Dzięki temu soki zostają w środku, zamiast wypływać podczas pieczenia. Efekt? Mięso pozostaje miękkie, delikatne i soczyste, nawet jeśli po wyjęciu z piekarnika postoi chwilę dłużej.

Chrześnica tłumaczyła mi to bardzo fachowo: wysoka temperatura powoduje ścinanie się białka na zewnątrz mięsa, co tworzy naturalną barierę przed utratą wilgoci. W praktyce oznacza to, że schab piecze się we własnym soku, a nie wysycha jak większość tradycyjnych pieczeni.

Jak to zrobić krok po kroku?

  1. Przygotuj mięso. Schab opłucz, osusz ręcznikiem papierowym i włóż do żaroodpornego naczynia lub brytfanny.
  2. Zalej wrzątkiem. Z czajnika polej mięso dokładnie z każdej strony - wystarczy dosłownie kilka sekund. Nie bój się, mięso się nie ugotuje, tylko powierzchniowo się zetnie.
  3. Osusz i dopraw. Po chwili odlej wodę, przetrzyj mięso ręcznikiem papierowym i natrzyj ulubionymi przyprawami: solą, pieprzem, czosnkiem, majerankiem, odrobiną musztardy lub miodu.
  4. Marynowanie. Jeśli masz czas, wstaw mięso do lodówki na kilka godzin, najlepiej na noc. Marynata przeniknie głębiej, a smak będzie bardziej wyrazisty.
  5. Pieczenie. Włóż schab do piekarnika rozgrzanego do 200°C i piecz przez 25 minut. Po tym czasie zmniejsz temperaturę do 160°C i piecz jeszcze około godzinę (w zależności od wagi mięsa).
  6. Odpoczynek. Po upieczeniu nie krój schabu od razu. Przykryj go folią aluminiową i zostaw na 10-15 minut. Dzięki temu soki równomiernie się rozprowadzą i mięso pozostanie wilgotne.

Efekt, który zachwyca wszystkich

Kiedy po raz pierwszy zastosowałam ten patent, byłam w szoku. Mięso nie tylko było miękkie, ale też miało apetyczny, błyszczący kolor i cudowny aromat. W środku: różowe, soczyste, z delikatną strukturą. Nie potrzebowało ani sosu, ani dodatków, samo w sobie było przepyszne. Od tej pory zawsze korzystam z „triku chrześnicy”. To właśnie on sprawił, że przestałam obawiać się pieczonego schabu. A gdy ktoś pyta, jak udało mi się uzyskać tak delikatne mięso, odpowiadam z uśmiechem: „Zalałam wrzątkiem. Tak uczyli w technikum.”