Są takie potrawy, które od razu przypominają stare dobre czasy i pobudzają wyobraźnię. Sama z wielkim sentymentem wspominam domowy ser topiony, który przyrządzała na patelni moja babcia. Żaden „nowoczesny", wymyślny nabiał nie może się z nim równać. Chociaż nie jadałam go już od bardzo dawna, bo najczęściej wygrywa we mnie wygodnictwo i wolę kupować gotowe kanapkowe dodatki. Na szczęście, dzięki przypadkowym zakupom w Lidlu, mojego leniwego „ja" już nic nie ominie. Okazuje się, że smażony serek, który smakuje jak w rodzinnej kuchni, mogę mieć w każdej chwili bez stania przy patelni.
Czym jest ser smażony i skąd pochodzi?
To określenie pewnie w pierwszej kolejności skojarzy ci się z panierowanymi krążkami camemberta lub plastrami goudy. Chodzi tu jednak o z coś zupełnie innego. Smażony ser, zwany także zgliwiałym lub po prostu domowym, to przysmak przypominający topiony ser. Przyrządza się go poprzez połączenie twarogu z sodą oczyszczoną. Następnie podgrzewa się go na patelni, najczęściej z dodatkiem masła. Dzięki temu procesowi powstaje kremowa, apetycznie ciągnąca się masa o wielu zastosowaniach, choć ja po prostu jadałam ją z pieczywem.
Smażony ser domowy popularny był w kuchni niemieckiej i śląskiej, a także na Pomorzu, ale kubeczek, który znalazłam w Lidlu, szczyci się wielkopolskim pochodzeniem. I faktycznie, znajdziesz go bez trudu z takim rodowodem na liście produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zgliwiały ser wywodzi się między innymi z potrzeby przerabiania świeżych produktów mlecznych na różne sposoby w celu przedłużenia ich przydatności. Potem w wielu domach stał się po prostu sposobem na szybkie i tanie smarowidło do kanapek, kiedy w sklepach brakowało takiej różnorodności jak dziś.
Jak jeść wielkopolski ser smażony?
To przede wszystkim świetne smarowidło na kanapki, idealny zamiennik dla popularnego topionego sera często naszpikowanego sztucznymi dodatkami. Kiedyś często łączyło się zgliwiały twaróg z przyprawami takimi jak kminek, dzięki czemu miał wyrazisty aromat i świetnie łączył się między innymi z jajkiem w koszulce. Na końcu smażenia nieraz dodawało się jeszcze żółtko – wtedy serek stawał się jeszcze bardziej kremowy i mógł pełnić rolę sosu.
Produkt zamknięty w kubeczku, który można kupić między innymi w Lidlu, schłodzony jest bardzo gęsty. Dlatego warto wyjąć go co najmniej godzinę przed użyciem, żeby miał bardziej smarowną konsystencję. Wtedy można kłaść go na miękkim pieczywie lub na chrupkich tostach, łączyć z pomidorem i szczypiorkiem. Po podgrzaniu na patelni sprawdzi się jako dodatek do makaronu lub dip do warzyw i nachosów.
Gdzie kupić smażony serek?
Wielkopolski ser smażony znalazłam w Lidlu i za kubeczek o pojemności 200 g zapłaciłam 7,99 zł. Ale produkty polskiej, rodzinnej firmy Frąckowiak, która specjalizuje się w tych wielkopolskich przysmakach, można dostać także w innych sieciach. Trafisz na nie między innymi podczas zakupów w Intermarché, Kauflandzie, Lewiatanie i sklepach PSS Społem.
Pierwszy raz na spróbowanie wzięłam serek o smaku cebulki, ale dostępna jest także wersja naturalna i z kminkiem. To nie tylko regionalna ciekawostka kuliarna, ale naprawdę ciekawy produkt o uniwersalnym zastosowaniu.
Fot. Redakcja MojeGotowanie.pl

















